Kocioł na codzień
W kolejnym wpisie, chciałem podzielić się z Wami wrażeniami z użytkowania kotła na w życiu codziennym.
Otóż na wstępie zaznaczam, że nie jest moim celem wprowadzanie kogoś w błąd. Na potwierdzenie tego powiem, że oprogramowanie kotła jest dla mnie jednak kłopotliwe. Miałem nadzieję, że wybierając ten kocioł będzie łatwiej nim sterować niż w przypadku kotłów innych markowych. Software wydaje się dla mnie być nieco rozjechany i nieczytelny. Może też ze mną jest coś nie tak i nie potrafię zrozumieć logiki programistów dla Aristona. Inne (niemieckie) oprogramowanie jest bardziej zrozumiałe i wydaje się być oczywiste. Ale tutaj uwaga, zrozumiałe i oczywiste nie znaczy wcale czytelne. Ilość danych w sterowniku np. firmy wszechobecnej na zawodach w sportach zimowych, może przyprowadzić o zawrót głowy. A konia z rzędem temu, który ma jasny i przejrzysty obraz algorytmów np. w HK3W. Efekt tego jest taki, że większość serwisantów uruchamia taki kocioł z ustawieniami fabrycznymi i podpisuje protokół uruchomienia. Podczas przeglądu z kolei, jak nie ma ściągi i parę godzin czasu do analizy, to lepiej żeby nie przyjeżdżał. Znam dyrektorów szkół, którzy błagają o zmianę takiej automatyk, bo UE chce im zabrać dotację za nieefektywne modernizacje systemów ogrzewania.
Ale wróćmy do tematu. Pomimo, że oprogramowanie pozostawia programistom (i tłumaczom też) szeroką bramę do popisu, to jestem na obecną chwilę bardzo, ale to bardzo zaskoczony. Spalanie gazu to dla mnie szok i nie za bardzo dalej wiem co o tym sądzić. Wiele przeróbek instalacji nie było, a główny jej rdzeń się nie zmienił. Za okres od dnia uruchomienia tj. 04.09. 2015 do dnia 04.12.;2015, czyli pełne 3 miesiące zużycie gazu (również na cele przygotowania posiłków) wyniosło 453m3 !!!. Przy obecnej średniej cenie dla mnie gazu 2,50zł koszt lekko przekroczył 1100zł. Pewnie, może ktoś powiedzieć, że jeszcze zimy nie ma i temperatury są dodatnie i będzie miał rację. Rzecz w tym, że ostatnie lata mają z zimą mało wspólnego, podczas których spalałem ok 1m3 drewna w tygodniu, a za cały sezon grzewczy spalałem ok 22,5 m3 drewna. Jak bym nie liczył, to do dnia dzisiejszego spaliłbym od początku sezonu (20 październik, bo tak zaczynałem palić w cyklu całodobowym) ok 4 m3 drewna a’190 zł/m3. Czyli 760zł.! Dodając do tego okres września, i przygotowanie c.c.w przy użyciu gazu, oraz zużycie gazu na przygotowanie posiłków, to koszt zbliżał się do poziomu tysiąca złotych. Przyznam, że przy opalaniu drewnem w domu było cieplej, bo w granicach 22-23 st C, ale dziwne że obecnie utrzymywane 20 st C wcale mi nie przeszkadza. Powie ktoś- tak, ale każdy stopień więcej w domu to 6% więcej energii do wytworzenia. Zgadzam się, ale w piecu na paliwo stałe (tym bardziej w kotle zgazującym drewno), utrzymanie temperatury na stałym poziomie jest trudne bez np. zbiorników buforowych. A ja takich zbiorników nie mam i już nie zamierzam ich montować.
Ocenę opłacalności na tle powyższych faktów pozostawiam Wam, Szanowni Czytelnicy. Bardziej rzetelne dane będę mógł otrzymać i przedstawić po zakończeniu sezonu, czyli gdzieś pod koniec kwietnia.
Wcześniej uważałem, że rzetelność niemiecka i perfekcja w wyrobach nie ma sobie równych, a tu takie zdziwienie. BRAWO ARISTON!
PS.
W poprzednich wpisach napisałem, że konstrukcja kotłów jest podobna u wszystkich producentów i piec jak piec- ma grzać i łaski nie robi, że ważna jest jakość serwisu na danym terenie i tym głównie należy się kierować przy wyborze urządzenia. Tym wpisem ukazuję konieczność weryfikacji takiego stanowiska, co w odniesieniu do mnie niniejszym wpisem czynię.